Tegoroczne wakacje
spędziłam w Kijowie, na Ukrainie. Ten kraj spodobał mi się tak bardzo,
ze postanowiłam zdać tu małą relację w wyjazdu.
Wybaczcie brak polskich znaków ale po prostu nie mam ich na swoim komputerze :(
Najpierw, co do stylizacji,
to zawsze mam problem z wybieraniem ubrań na wycieczkę. To była moja
3cia wyprawa w tym roku, i na poprzednie wzięłam nie to co trzeba. Tym
razem, ponieważ wycieczka trwała ponad tydzień, zaczęłam się zastanawiać
co będzie mi potrzebne jeszcze długo przed pakowaniem walizki.
Postanowiłam kupić sobie jakieś luźne spodnie i bluzki/sweterki, w
których będzie mi wygodnie. Postawiłam na proste rzeczy, na
wierzch "skórzaną" kórtkę gdy było chłodniej, plecaczek i wygodne buty -
baletki, trampki i martensy. I tak bez zbędnego strojenia się, ruszyłam na odkrywanie Kijowa :)
Przed wyjazdem do Kijowa slyszałam wiele wiele pogłosek na temat Ukrainy, ze wszedzie bieda, niebezpiecznie a ludzie "wiesniaki". Sama jednak podejrzewałam ze nie moze byc tak zle i sie nie myliłam! Miasto jest nowoczesne, ogromne, nie brakuje w nim zachodnich sklepów i resturacji. Kijów mozna nazwac miejscem gdzie zachód sciera sie ze wschodem, na monumentalnych budynkach widac dalekowschodnie wpływy.
Wszyscy sa bardzo mili, pomocni, choc musze przyznac ze angielski jest tam na słabym poziomie. łatwiej dogadac sie mówiąc po polsku ;)
Młode kobiety piekne, naturalne i ładnie, choc skromnie ubrane a mezczyzni przystojni i eleganccy. Ja i moja przyjaciółka byłysmy tam chyba najbardziej wymalowane ;D
No ale nie moze byc az tak pieknie. Najsmutniejszym dla mnie widokiem byly wałesajace sie po ulicach bezdomne psy... Szkoda mi bylo tez starszych ludzi sprzedających warzywa, miód i tym podobne rzeczy, stojących przy kazdej stacji metra. Ciezko im wyzyc z bardzo malych pensji i próbują sobie w taki sposob dorobic.
Oprócz mini-targow przy metrze, mnóstwo jest w Kijowie wiekszych marketów. Takich jak w Polsce było kiedys pełno rynków/turzynów. Mozna tam kupic wszystko - jedzenie, ubrania, starocie, artykuły gospodarstwa domowego a nawet mieso sprzedawane prosto z bagaznika. Odwiedzilismy kilka takich marketów ale mi i Magdzie najbardziej spodobał sie targ - second hand koło metra na Lisovej. Ciąg starganów z uzywanymi ubraniami ciagnął sie w nieskonczonosc wiec postanowiłysmy wrócic tam same na cały dzien, bez chłopaków ;) Niestety okazało sie, ze ciuszki maja tam kosmiczne ceny... Takie same jak nowe rzeczy sklepach na zachodzie. Udało mi sie kupic tylko jeden sweter, tanio tylko dlatego ze spodobałysmy sie sprzedawcom ;) Ceny ubran w Kijowie ogolnie sa wszedzie bardzo wysokie, nie tylko w second handach.
Jednym z głównych celów naszej wyprawy na Ukraine, a wlasciwie głównym, było zobaczenie Czarnobyla. Wszyscy moi znajomi pukali sie w glowe gdy słyszeli o moich planach. Na mysl od razu przychodziło im olbrzymie promieniowanie, zmutowane potwory i jakas nieopisana groza. Znów błąd.
Od katastrofy minelo juz 26 lat i promieniowanie na tych terenach jest znikome, a straznicy i przewodnicy nie pozwolą nam tam zostac na tyle długo zeby doznac uszczerbku na zdrowiu. Miasto najblizej reaktora - Prypec zostało oczyszczone tak, ze promieniowanie jest na bardzo niskim poziomie, w tym momencie skazona jest tylko gleba i to co na niej rosnie. W strefie 30 km od reaktora pracuje ok. 7 tys ludzi - inzynierów, naukowców, strazników. Spedzają tam 15 dni a potem wyjezdzają na 15 dni wolnego :)
Miasto Czarnobyl nie jest tak naprawde miejscem gdzie doszlo do wybuchu, jest to najwieksze miasto w okolicy i od tego pochodzi nazwa reaktora. Najbardziej ucierpiało miasto Prypec oddalone zaledwie kilka km od elektrowni. Było to miasto młode i piekne, powstało zaledwie w 1970 r, specjalnie dla pracownikow elektrowni. Mieszkancy byli młodzi i zamozni, w tym 50 tys miescie znajdowalo sie kino, basen olimpijski, pałac kultury i centra handlowe, a nawet sklep w którym mozna było kupic perfurmy Chanel. Pewnego dnia, 26 kwietnia 1986 r., ewakuowano (poczatkowo tymczasowo) wszystkich 50 tys. mieszkanców, którzy juz nigdy nie wrócili do swoich domów. Dzis, niewiele juz zostalo ze swietnosci Prypeci, Miasto Widmo porosniete jest drzewami a na zewnątrz i wenątrz budynków prawie nic nie zostało. Miasto zostalo rozkradzione, a natura pokazała swoją siłe nad wytworami człowieka.
Tradycyjne ukrainskie jedzenie jest bardzo podobne do polskiego. Najbardziej popularną zupą jest barszcz a na glówne pierogi-vareniki, nalesniki i bigos. Poza tradycyjnymi resturacjami mnóstwo jest w Kijowie miejsc z kuchnia dalekowschodnią - tajską, chinską itp. Bardziej smakowało nam jednak typowo ukrainskie ;) Ceny takich smakołyków były dosc przystepne, cena głównego dania to ok 50 hrywien czyli 20 zl.
Zaobserwowalismy, ze o wiele wiecej jest w Kijowie kawiarni niz restauracji a nie wspominając juz o pubach i klubach, które mozna policzyc na palcach. Ukraincy to spokojni i grzeczni ludzie, w centrum w weekendowe noce nikt nie lezy pijany na ulicy, nie krzyczy ani nie robi zamieszek (patrz Wielka Brytania i Kraków atakowany przed Anglików).
Zachwycona byłam tez kijowskimi stacjami metra. Kazda inna, mająca swój niepowtarzalny, artystyczny klimat. Cudne lampy, murale i rzezby wzbudzały w nas zachwyt na kazdej kolejnej stacji. Miałam tylko troche miekkie kolana zjezdzając ruchomymi schodami 100 m w dół prawie pionowo (!). Pierwszego dnia zwiedzania, jadąc wlasnie takimi schodami, z głosników leciała muzyka z Twin Peaks! Efekt wrecz surrealistyczny.
Podsumowujac - miasto ogromne, budynki monumentalne, ludzie mili, jedzenie pyszne i tanie, metro piekne. Polecam kazdemu łowcy przygód! Uwierzcie mi, to o wiele ciekawsze niz wylegiwanie sie na tureckiej plazy ;)
Pics by me, Magda & Tomek
Jacket - Mango
Pants - Primark
Backpack - Topshop
Black Blouse - Primark
Checked Shirt - Topshop (SH)
Flower T-shirt - bought in Kiev